05.06.2019 (17:14)23 komentarze
Ekspert: ACTA 2 może oznaczać cenzurę internetu i koniec wolności.
Przyjęta przez Parlament Europejski dyrektywa ACTA 2 nie musi mieć tak dużego wpływu na polski internet jak przewidywano w czarnych scenariuszach. Każde państwo może dostosować do dyrektywy swoje przepisy tak, by tylko został zrealizowany jej cel. Sprawa nie jest przegrana. Jak zaadaptujemy przepisy, zależy od nas i takie będziemy stosować - podkreśla Krzysztof Szubert z University of Oxford. Krytycy ACTA 2 przekonują, że nowe unijne dodatkowe prawo autorskie sprzyja tylko dużym wydawnictwom i redakcjom, a nie mniejszym i bardziej krytycznym.
Krzysztof Szubert z University of Oxford / Fot. Newseria
Przyjęta w marcu 2019 roku przez Parlament Europejski dyrektywa w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym, potocznie nazywana ACTA 2, budzi olbrzymie kontrowersje. Dotyczy to zwłaszcza dwóch przepisów: art. 15 i art. 17. Pierwszy dotyczy ochrony wydawców prasowych oraz ich wynagrodzenia za publikowanie w internecie utworów ich autorstwa. Freidhelm Greis z Golem.de obliczył, że nowe unijne dodatkowe prawo autorskie sprzyja tylko dużym wydawnictwom i redakcjom, a stracą mniejsze i bardziej krytyczne. Według jego wyliczeń, jeden z potentatów na rynku otrzymywałby prawie 64 proc. dochodów właśnie za publikowanie w internecie jego treści. Tymczasem za przyjęciem dyrektywy opowiadali się głównie najwięksi wydawcy prasowi.
Drugi artykuł dotyczy odpowiedzialności portali za naruszanie przez użytkowników praw autorskich innych podmiotów. Nowe prawo zobowiązuje dostawców internetu do korzystania z tzw. filtrów przesyłania, a oprogramowanie samo zdecyduje, co użytkownicy mogą przesyłać, a co nie. Tym samym każde działanie będzie cenzurowane - każde przesłane zdjęcie, wideo, każdy tekst zostanie sprawdzony.
- Ważne, że jest to dyrektywa, czyli dopiero na poziomie państw będziemy zajmować się implementacją. I jeśli dopracujemy sobie przepisy w kraju, aby pasowały do naszego myślenia, to będziemy mieli je zaadaptowane do naszych potrzeb. To nie jest jeszcze sprawa tak absolutnie przegrana - przekonuje Krzysztof Szubert.
Eksperci przekonują, że przepisy zostały skonstruowane w sposób, który umożliwia ich pełną interpretację, czyli - teoretycznie - w zależności od sytuacji czy podmiotu, którego prawa zostały naruszone - decyzje mogłyby być zupełnie inne. Krytycy jasno oceniają, że jeśli przepisy weszłyby w takiej formie, jak w samej dyrektywie, oznacza to de facto pełną cenzurę, koniec wolności. Rację bytu straciłyby niewielkie portale, które np. demaskują manipulacje największych mediów, lub przemilczają niewygodne fakty.
Szansę można jednak upatrywać w tym, że każde państwo dostosuje te przepisy na własny sposób. Przedstawiciele polskiego rządu deklarowali już, że będą starali się w taki sposób skonstruować prawo, aby nie ograniczyło ono korzystania z internetu i w ten sposób będą chcieli dostosować rozwiązania przyjęte przez Parlament Europejski.
- Jestem zwolennikiem wolności w internecie. W grupie zarządzania internetem przy ONZ, tzw. Internet Governance Forum, do której należę, myślenie jest takie, że internet musi być otwarty. Jesteśmy zdecydowanie przeciwni budowaniu internetu różnych prędkości, różnych jakości, bo to jest jedna z dobroci postępu technologicznego, do której musimy mieć wszyscy dostęp, szczególnie myśląc o wyrównywaniu szans, dostępu do wiedzy, czyli wszystkich tych elementów, które m.in. gwarantuje nam konstytucja - podkreśla ekspert.
Newseria
Komentarze (1 - 10 z 23)
Radzę zapoznać się z dyrektywą. Chodzi w niej o to, że jeżeli użytkownik portalu np. Facebook, YouTube będzie udostępniał lub stream-ował filmy/seriale objęte prawem autorskim np. Grę o Tron to taki portal ma temu zapobiec wprowadzając filtr, który zablokuje udostępnianie danego utworu.
Ja w tym rozporządzeniu nie widzę niczego szkodliwego dla zwykłego Kowalskiego. Nikt nie zablokuje twojej wypowiedzi na Facebooku jeżeli zacytujesz w nim fragment ulubionej piosenki, filmiku na YouTube w którym będziesz wykonywał cover znanej piosenki.
Co do wydawnictw i portali pora ruszyć głową i uruchomić szare komórki aby napisać dobry artykuł a on obroni się sam niezależnie czy będzie to małe wydawnictwo czy też gigant medialny.
Pełna treść dyrektywy po polsku (usuńcie spacje)
www(.)europarl.europa(.)eu/doceo/document/A-8-2018-0245-AM-271-271_PL.pdf
Jeśli nie chcecie dawać zarobić dużym portalom prasowym i chcecie wspierać małe redakcje, to chyba oczywiste jest, co macie robić. Nie czytać dużych, a zacząć małe. A same małe portale niech nie bazują na informacjach uzyskanych od dużych, tylko niech sami pozyskują, albo krytykują.
A za złe wdrożenie dyrektywy, wszelkie odszkodowania będzie płacić Państwo polskie, czy wy, krytycy.
#a w Faktach, cisz o ACTAch!
Należało by zapytać jak PIS rozumie ACTA2, skoro ich celem jest zrepolonoziwać/zmienić profil(Superstacja)/karać finansowo (w przypadku TVN się nie udaje, bo wielki sojusznik grozi paliszkiem)
media które ich słusznie krytykują.
Czy to jest ta wolność słowa w mediach wg PIS?
media które ich słusznie krytykują.
Taka jest rola dziennikarzy.
Jeśli tego nie rozumiesz, tzn. że wPISujesz się w bycie zwolennikiem cenzury która była za komuny. A to jest współczesne ACTA2, bo do Was widzę to lepiej przemawia.
PS. Kończę pisanie komentarzy pod tym artykułem i więcej do niego nie zajrzę (pod żadnym nickiem), bo robi się już niemerytoryczny sracz.
KURTYNA!!!
Krytyka jest uprawnieniem każdego MYŚLĄCEGO człowieka.
Tylko bezwolne osobniki przyjmują wszystko bez krytyki.
Krytyka jest uprawnieniem każdego MYŚLĄCEGO człowieka.
Tylko bezwolne osobniki przyjmują wszystko bez krytyki.